Czy to możliwe, że jeśli odpowiednio często będziemy maluchom pokazywać wyrazy zapisane na planszach, po pewnym czasie będą umiały ... czytać?
Tak w skrócie można opisać ideę czytania globalnego.
Ta rewolucyjna metoda czytania, zapoczątkowana przez amerykańskiego fizykoterapeutę Glenna Domana staje się coraz popularniejsza także w naszym kraju.
Ale czy metodę tę da się zastosować w Polsce, gdzie język ma tak skomplikowaną fleksję?
Do tak rewolucyjnych metod i teorii podchodzę zwykle ze sporą rezerwą.
Bo jakoś trudno mi zrozumieć, jak 2- czy 3-letnie dziecko może umieć czytać?
Mimo wszystkich moich wątpliwości, postanowiłam nieco bardziej zgłębić ten temat, ba, a nawet wypróbować kilka zabaw, które powstały w oparciu o ideę czytania globalnego.
Na początek sięgnęłam po książkę Czytanie globalne po polsku Marii Trojanowicz-Kasprzak, a następnie trafiłam na jej bloga.
Książka jest objętościowo niewielka, ma tylko 52 strony - co moim zdaniem jest jej ogromną zaletą :) Nie jest przeładowana teorią, tylko w przystępny sposób wprowadza laika w tajniki czytania globalnego.
Jej autorka, pedagog przedszkolny z wieloletnim stażem, dzieli się z nami swoimi spostrzeżeniami i praktycznymi aspektami metody Domana.
To idealna pozycja, jeśli chcemy dowiedzieć się więcej o idei czytania globalnego, co więcej pani Maria potrafiła ją odpowiednio zmodyfikować i przenieść na polskie warunki.
W książce czeka na nas mnóstwo propozycji zabaw i ćwiczeń służących nauce czytania globalnego.
Autorka dzieli się z nami nie tylko korzyściami, jakie płyną z nauki czytania tą metodą, ale także przestrzega przed możliwymi błędami.
Całość wzbogacona jest o relacje rodziców, którzy praacują ze swoimi dziećmi stosując metodę Domana.
Czytając tę książkę mój sceptycyzm powoli malał, żeby na koniec stwierdzić, że taka zabawa (bo te ćwiczenia dzieci naprawdę bardzo lubią) może być dla dziecka ciekawym urozmaiceniem i jeśli mu się podoba, to czemu się w nią nie bawić?
I nie sama nauka czytania jest tu dla mnie istotna, bo ciągle nie widzę powodu, żeby tak małe dziecko uczyć czytania, ale to, że wszystko odbywa się w formie zabawy.
A taka zabawa na pewno jest bardzo rozwijająca - ćwiczy pamięć, spostrzegawczość, koncentrację, stymuluje myślenie, pobudza wyobraźnię. Na pewno też sprawia, że czytanie staje się dla dziecka czymś naturalnym i nie kojarzy się ze żmudną nauką liter czy nudnym sylabizowaniem.
Metoda Glenna Domana w skrócie wygląda tak:
1. Etap. Przygotowujemy plansze z wyrazami - w pierwszym etapie jest to 15 słów z najbliższego otoczenia.
Wyrazy na planszach prezentujemy dziecku i głośno odczytujemy 3 razy w ciągu dnia (każdy wyraz to 1 sekunda). W jednej sesji wprowadzamy 5 wyrazów. W drugim dniu powtarzamy sesję 3 razy i dodajemy nowy zestaw 5 słów - je także pokazujemy i odczytujemy 3 razy w ciągu dnia.W trzecim dniu wprowadzamy ostatni pakiet 5 słów. Teraz mamy już w sumie 3 zestawy po 5 słów - i pokazujemy je dziecku (oraz odczytujemy) 3 razy dziennie. I tak przez tydzień.
Etap 2. to czytanie wyrażeń dwuwyrazowych.
Etap 3. to przejście do prostych zdań.
Etap 4. to zdania rozbudowane.
Etap 5. to książki - wykonane przez rodziców lub zakupione (spełniające odpowiednie normy).
Na szczęście pani Maria Trojanowicz-Kasprzak mocno je zmodyfikowała.
W jej metodzie nie jest istotne sztywne trzymanie się tych zasad, tylko dobra, radosna zabawa.
Nie byłoby to możliwe, jeśli sztywno będziemy się trzymać określonej dziennej liczby sesji.
Bawmy się w czytanie :) Prezentujmy wyrazy w ciekawy, zabawny sposób, a jeśli ani my ani nasz maluszek nie będziemy mieć na to ochoty ochoty - darujmy sobie jakąkolwiek sesję w danym dniu.
Zdaniem pani Marii, na pewno nie przyniesie to szkody całemu procesowi nauki czytania globalnego :)
Podobnie rzecz się ma z ilością wprowadzanych słów. W przypadku maluchów - 1,5-, 2-lata ograniczmy ich ilość do 3-6 w jednym tygodniu.
Potem możemy dodać do rzeczowników czasowniki i mamy już gotowe całe zwroty (układane z naszych plansz) :)
Z czasem ze zwrotów możemy tworzyć całe zdania. I układamy je sami z naszych wydrukowanych wyrazów - nie drukujemy całych zdań oddzielnie, jak zaleca Doman.
Takie podejście do tej słynnej metody, może okazać się naprawdę świetnie spędzonym czasem i urozmaicić naszą wspólną zabawę.
Jakie są najczęstsze błędy podczas nauki czytania?
1. Nie powinno się uczyć alfabetu 2-, 3-latków. Małe dzieci mogą zapamiętać litery, ale nie potrafią ich złożyć.
2. Nazywając litery powinniśmy używać jednego dźwięku - np. nie mówić "de" lecz "d" itd.
3. Wykonując własne plansze do nauki czytania powinniśmy używać małych liter, czyli piszemy "kot", a nie "KOT".
4. Wybierajmy proste czcionki bez ozdobników - najlepiej Arial, Verdana, Tahoma, Century Gothic.
5. Odczytując napis na planszy wypowiadamy tylko słowo na niej napisane, np. "domek", a nie "tu jest napisane domek".
6. Kiedy dziecko interesuje się literami, nazywa je i zaczyna głoskować, powinniśmy jak najszybciej przejść do etapu łączenia ich w sylaby.
Do książki "Czytanie globalne po polsku" dołączona jest płyta, na której możemy zobaczyć jak maluchy bawią się w czytanie :)
A na koniec kilka naszych wspólnych zabaw :)
Muszę przyznać, że te pomysły bardzo się Helence spodobały.
Nie prezentujemy plansz zgodnie z założeniami metody Domana - 3 razy dziennie, bo pracujemy, a córeczka przez część dnia jest w żłobku, ale wykorzystaliśmy podczas zabaw niektóre elementy tej metody.
Plansze z wyrazami ozdobiły kilka przedmiotów w naszym domu. Córeczka oswajała się z nimi, kilkakrotnie je jej zaprezentowaliśmy. Muszę przyznać, że wzbudziły zainteresowanie :)
Po pewnym czasie zdjęłam plansze z przedmiotów i ułożyłam je koło siebie, a następnie zapytałam Helenkę, gdzie jest "domek".
Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy wskazała właściwą planszę :) Podobnie było z kolejnymi - "klockami", "krzesłem", "lodówką".
Bawiliśmy się używając kilku wyrazów, ale widzę, że to naprawdę może przynieść rezultaty :)
Tu z kolei stworzyliśmy kilka przystanków z przedmiotami i wyrazami. Autobusem córeczka jeżdziła do kolejnych nazywanych przez nas przystanków.
Niby nic w tym trudnego - widzi psa, to podjeżdża do psa :) Ale po kilku takich próbach usunęliśmy przedmioty i zostały same wyrazy - nadal bezbłędnie podjeżdżała do "przystanków".
Podobnie, gdy zamieniliśmy je miejscami :)
Myślę, że wykorzystanie pomysłów z tej książki to świetny pomysł na urozmaicenie codziennych zabaw.
Na pewno nie zaszkodzi to naszemu dziecku, a wręcz przeciwnie - może je bardzo zainteresować.
Ważne, żebyśmy się przy tym dobrze bawili. Gdy maluszek jest znudzony czy zmęczony - zajmijmy się czymś innym.
Przecież powinniśmy bawić się w to, na co w danej chwili mamy ochotę :)
Jeśli macie ochotę bliżej zapoznać się z metodą czytania globalnego, to polecam wam książkę pani Marii.
Ukazała się nakładem wydawnictwa Bliżej przedszkola.
Można ją kupić TU.
Już kiedyś o tym czytałam...mój starszy syn miał duży problem z nauką czytania dopiero później się skaplismy ze to wina dyslekcji i podobny sposób nauki nam posadzono. Moja kuzynka.w wieku 4 lat umiała czytać a uczyła się przy starszym rodzeństwie potem nudziła sie w szkole przez 2 lata...
OdpowiedzUsuńW przypadku maluchów to bardziej radosna zabawa, niż nauka. Przy okazji takich zabaw, dziecko może naprawdę polubić czytanie :)
UsuńJestem w szoku!!! Szczerze, to nie słyszałam o tej metodzie, ale bardzo mnie zainteresowała. Może warto spróbować? :)
OdpowiedzUsuńWarto sięz nią bliżej zapoznać. Ta książka nada się do tego idealnie :)
UsuńMoim zdaniem ta książka rozwiewa wątpliwości czy warto i czy się da stosować metodę Domana w języku polskim. Bardzo pomocna i motywująca do pracy z dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńIdealnie to ujęłaś!
Usuńczytałam o tym kiedyś jakiś artykuł - teraz chętnie sięgnę po tą książkę - bo metoda jest wg mnie bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuńMożna się przy niej naprawdę dobrze bawić :) A przy okazji rozwija różne umiejętności naszego malucha.
UsuńMy stosujemy i pierwsze efekty już są, chociaż maluch ma dopiero 17 miesięcy. U nas metoda Domana w swojej oryginalnej wersji w języku angielskim oraz znacznie mniej sesji w języku polskim. To zależy od rodzica. Każdy powinien dostosować do siebie, o czym piszę na moim blogu: http://teachyourbaby.pl/ na który serdecznie zapraszam.
OdpowiedzUsuń