Dziś święto wszystkich mam, więc nie bez powodu na blogu urocza seria o Mamie Mu.
Czy ktoś jej jeszcze nie zna?
My do niedawna tylko o niej słyszeliśmy. Na szczęście to już przeszłość, bo w końcu Mama Mu zamieszkała i na naszej półce :)
Co więcej, ta ciekawa świata krowa, która zdecydowanie wykracza poza ramy przewidziane dla swojego gatunku z miejsca skradła nasze serca.
Mama Mu, która nie przestaje zaskakiwać nas swoimi pomysłami i przezabawny sceptyk - pan Wrona to główni bohaterowie tej uroczej szwedzkiej serii.
Mama Mu obaliła całą dotychczasową wiedzę córy na temat tego, co robi prawdziwa krowa - bo Mama Mu robi wszystko dokładnie odwrotnie :)
Kto słyszał o krowie, która czyta, sprząta, jeździ na sankach czy huśta się na huśtawce? No właśnie... A tu wśród całej masy "tradycyjnych" krów, które "leżą, żują i gapią się przed siebie" mamy właśnie Mamę Mu, której to zdecydowanie NIE WYSTARCZA.
Jej przyjaciel pan Wrona, bezskutecznie stara się wybić jej z głowy kolejne pomysły i przywołać ją do "porządku".
W książce "Mama Mu na huśtawce" poznajemy jeden z szalonych pomysłów naszej bohaterki.
Pewnego słonecznego dnia postanawia wymknąć się z pastwiska i zrobić sobie własną huśtawkę. Widziała, jaką przyjemność sprawia dzieciom bujanie i zapragnęła tego samego :)
Niestety samodzielne skonstruowanie huśtawki to nie takie proste zadanie... Będzie potrzebna pomoc pana Wrony, ale czy uda się do tego namówić tego wiecznego marudę i zrzędę?
Okazuje się, że tak, co więcej, nawet on chyba przekona się do tego pomysłu - choć za nic w świecie się do tego nie przyzna :)
Wiosna to czas porządków. Mamie Mu zamarzyło się ogarnięcie obórki, ale zdaniem pana Wrony efekt jej starań był marny. Postanowił więc jej pomóc, ale pomysły miał co najmniej dziwne. Pierwszy z nich, to zgaszenie światła - fakt, wtedy nie widać śmieci... Kolejny, to spryskanie całej obory (wraz z żywym inwentarzem) białą farbą. Ostatecznie przyniosło to więcej szkody niż pożytku :) Jak zakończyła się ta całą akcja wam nie zdradzę, ale zaręczam, że nie było nudno :)
Nie sposób nie wspomnieć też o genialnych ilustracjach Svena Nordqvista, które dodatkowo podkreślają komizm sytuacji.
Dla Mamy Mu nie ma rzeczy niemożliwych, o czym przekonujemy się w każdej kolejnej części jej przygód. Zabawne dialogi niecodziennej pary przyjaciół idealnie sprawdzają się podczas głośnego czytania - uwielbiam wprost naśladować zrzędliwy głos pana Wrony i dostojny, uprzejmy - Mamy Mu :)
Mama Mu pokazuje nam, że wcale nie musimy tkwić w z góry ustalonych ramach. To od nas zależy, czy uda nam się przekroczyć przewidywalne schematy i pozwolić sobie na trochę spontaniczności :)
Warto czasem pozwolić dojść do głosu naszemu wewnętrznemu dziecku i pozwolić sobie na trochę szaleństwa i nieprzewidywalności :)
I tego właśnie wam, Kochane Mamy, dziś życzę :)
"Mama Mu na huśtawce" - KLIK
"Mama Mu sprząta" - KLIK
Podoba mi się, ale już tyle polecanych pozycji przez Ciebie kupiłam, że muszę przystopować 😊
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tymi książkami wybierając prezenty na DD, ale w końcu wybrałam inne z Zakamarków :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do mnie :
http://malwinaczyta.blogspot.com/
Bardzo fajna książeczka, my teraz mamy fazę na zabawki Djeco :)
OdpowiedzUsuńMama Mu jest super- wczoraj przed snem czytałam 5-cio latkowi MM buduje- fantastyczna:) Chichraliśmy się w głos:)) polecam:)) Gosia
OdpowiedzUsuń