Ci, którzy zdążyli już poznać twórczość Herve Tulleta przy okazji jego wcześniejszych książek doskonale wiedzą, że to autor kreatywny, zabawny, ale i wymagający.
Dzieci przy jego książkach doskonale się bawią i rozwijają swoją wyobraźnię, a dorośli stają przed sporym wyzwaniem, bo to właśnie od nich autor wymaga dużego zaangażowania, pomysłowości i poczucia humoru - inaczej nici z przyjemnej lektury. Można więc powiedzieć, że sukces książki Tulleta w dużej mierze zależy od nas - czytających. Niedawno pojawiły się na rynku jego książeczki dla maluszków, w nieco innej formie niż dotychczas - kartonowo-schodkowej. Jedna z czytelniczek napisała mi, że bardzo chciałaby, abym je zrecenzowała - co niniejszym czynię ☺.
Każda z książeczek jest w tym samym formacie i są one raczej niewielkie. Ilustracje bardzo "tulletowe", od razu wiadomo, czyjego są autorstwa ☺. Podoba mi się pomysł schodkowej konstrukcji - widać fragment prawie każdej strony, ich odwracanie zmienia nam cały obrazek.
Bardzo charakterystyczny dla Tulleta jest też element zaskoczenia - tu również go nie zabraknie.
Każda z książeczek ma 10 stron - przy czym pierwsza to jakaś 1/3 ostatniej. Słów jest w nich niewiele - ok. 15 w każdej, większość z nich to wyrazy dźwiękonaśladowcze.
Zacznę od "UFO kuku". Mamy tu nieco dziwaczny duet chłopca i ufoludka. Początkowa niechęć stopniowo narasta, żeby na koniec zapanowała sielanka - takie cuda możliwe są tylko tu.
Aha i ciekawe wyzwanie dla czytającego - wyjaśnijcie przedszkolakowi co oznacza kapewu, wukape czy sztama ☺.
"Już jadę!" jak zapewne się domyślacie, związane jest z tematyką motoryzacyjną. Śledzimy drogę pewnego niepozornego autka, które świetnie radzi sobie z przeszkodami na drodze, żeby w końcu dotrzeć... No właśnie, gdzie?
"Supertata" to coś dla kochanych tatusiów. Fajnie, bo wciąż niewiele jest książek o tej tematyce, a tatusiowie zdecydowanie na takie zasługują. Na jakimś blogu autorka ubolewała, że nie ma odpowiednika dla mam - ale jest owszem, wystarczy tylko uważnie zapoznać się z treścią książeczki "Już jadę" ☺.
W książeczce "Duży czy mały" poznajemy rybkę zjadającą inne rybki i w ten sposób zwiększającą swoją objętość. Wprawdzie na koniec nurek trochę utrze jej nosa, ale to raczej nie nasza bajka. Moja 3-letnia córka jest wrażliwa i bardzo wyczulona na takie sprawy, dlatego ta część nie przypadła jej do gustu. Młodsze dzieci pewnie nie będą postrzegać tego tak poważnie.
Mnie podoba się natomiast pomysł porównywania wielkości, uzmysławiania dziecku, że jeśli coś wydaje się duże względem jednej rzeczy to już względem innej może być zupełnie maleńkie. Drobne obrazki - monety, rybki dobrze sprawdzą się podczas samodzielnych prób liczenia.
Książeczki są bardzo oryginalne. Szczególnie spodobają się kreatywnym rodzicom i dzieciom, a ciekawa forma zachęci nawet te maluchy, które zwykle stronią od lektur.
Wydawnictwo Babaryba
To takie tulletowe cudo sie pojawilo na rynku ? Wow. Trzeba uzupelbic zbiory :)
OdpowiedzUsuńZabawne! Muszę obejrzeć je przy okazji wizyty w księgarni!
OdpowiedzUsuńŚwietne, chyba młodemu zakupie :P
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńTwój opis bardzo mnie mnie zachęca do wypróbowania tej serii książeczek, ilustracje bardzo mi się podobają (nie miałam wcześniej okazji poznać twórczości tego autora), szczególnie chętnie sięgnęłabym po "super tatę", bo tak się składa, że mój osobisty partner i ojciec mojego dziecka wciąż narzeka, że w naszej biblioteczce nie ma nic tylko dla niego i synka, bo nic mu szczególnie do tej pory nie przypadło do gustu ;)
Pozdrawiam :)
To polecam tez "Auto" od Dwóch Sióstr :)
Usuń