...bardzo wcześnie zaczynają przesypiać całe noce, umożliwiając matkom powrót do pracy po 3-4 miesiącach od porodu, a w wieku 4 miesięcy jedzą 4 posiłki dziennie o stałych porach i cierpliwie czekają na ich podanie. Podobno.
Czy to w ogóle możliwe?
Brzmi to tak nieprawdopodobnie, że postanowiłam sama się o tym przekonać sięgając po książkę Pameli Druckerman - W Paryżu dzieci nie grymaszą.
Pierwsze strony książki zabrzmiały mi jakoś dziwnie znajomo :-)
Czytając o doświadczeniach autorki, która wraz z mężem i 1,5 roczną córką wybrała się do restauracji, przypomniałam sobie nasze posiłki w knajpkach podczas wakacji i rajd za córeczką pomiędzy stolikami, wyjmowanie przez nią kamyczków z pobliskich doniczek, asekurowanie na schodach i bieganie w pobliżu hotelowego basenu.
Do dziś pamiętam naszą olbrzymią kreatywność w zabawianiu jej, byle tylko pozwoliła nam spożyć posiłek...
Autorka książki, mająca podobne doświadczenia :-), przytacza tu jednocześnie przykład francuskiej rodziny, która siedziała obok nich. Tam wszystko odbywało się zupełnie inaczej. Dzieci w podobnym wieku siedziały spokojnie na krzesełkach czekając na posiłek, a następnie zjadały wszystko, co im podano.
W czym tkwił ich sekret?
Właśnie to postanowiła zgłębić i przekazać innym w swojej książce.
Pamela Druckerman jest Amerykanką, która wyszła za mąż za Brytyjczyka i wraz z nim przeprowadziła się do Paryża. Tam urodziła im się córeczka, stąd też to zainteresowanie tamtejszym modelem wychowawczym.
Przez całą książkę przewija się porównywanie tego, co dla autorki jest naturalne i znane - amerykańskie, z nowym i nieznanym - francuskim.
Osobiście nie jestem zwolenniczką wychwalania jednego stylu wychowania jako tego idealnego, bardziej skłaniam się do analizy poszczególnych cech, aby zaczerpnąć z nich to, co najlepsze.
Oba modele wychowawcze, jakie tu poznajemy, są nierzadko potraktowane bardzo stereotypowo i przejaskrawione (wszędzie przecież zdarzają się wyjątki), ale dzięki temu pozwalają nam wyraźnie dostrzec główne różnice w obu stylach i zastanowić się nad ich skutecznością.
Mama "amerykańska":
- pozwala dziecku na bardzo wiele - nie chcąc go ograniczać; spełnia większość jego zachcianek; ciepła i opiekuńcza (czasami nadopiekuńcza); poświęca cały swój wolny czas dziecku - podporządkowuje mu dom i rodzinę; stara się oszczędzić dziecku stresu i wszelkich cierpień (szczepienie dziecka kosztuje ją mnóstwo nerwów); dobrowolnie rezygnuje z przyjemności skupiając się wyłącznie na dziecku i jego potrzebach - często brakuje jej czasu, żeby o siebie zadbać (właściwie niezbyt się to dla niej liczy); czuje wyrzuty sumienia oddając dziecko pod opiekę komuś innemu (nawet chwilowo) - żłobkom mówi zdecydowane "nie"; kładzie ogromny nacisk na rozwój różnych umiejętności - najwcześniej, jak to tylko możliwe (pływanie, zajęcia rozwijające, czytanie).
Mama "francuska":
- od początku wprowadza pojęcie tzw. cadre - czyli ramy w obrębie której dziecko zachowuje sporo swobody; szanuje swoje dziecko i oczekuje od niego, że będzie szanowało innych; uczy dzieci cierpliwości - zachowując spokój i stosując tzw. pauzę; zachęca dzieci do samodzielnego odkrywania świata; stara się otwierać je na wrażenia zmysłowe - bez interwencji rodziców; żłobek i kontakt z rówieśnikami to według niej szansa dla dziecka - uczy go socjalizacji i kształtuje charakter; nie rezygnuje z aktywności życiowej - zawsze zadbana, potrafi znaleźć czas na własne przyjemności; szanuje swój wolny czas - wieczory są tzw. czasem dla rodziców;
W Polsce możemy spotkać zarówno mamy "amerykańskie", jak i "francuskie", ale nie brakuje nam też mam stosujących oba te modele :-)
Oprócz wielu ciekawych spostrzeżeń na temat wychowania dzieci, znajdziemy w książce również kilka cennych refleksji o zwiążku i partnerstwie. To niezwykle ważny temat, bo szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dziecko :-)
Jednym z rytuałów podpatrzonym u francuskich mam, jest wspólne sobotnie pieczenie ciasta.
Poniżej znajdziecie bardzo prosty przepis - na Ciasto Jogurtowe, które przygotowują tam mamy ze swoimi maluszkami - wszystkie porcje produktów odmierza się tu za pomocą kubeczka po jogurcie :-)
Lektura naprawdę mnie wciągnęła i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do ostatniej strony (a jest ich tu prawie 400) :-)
Wiele z przeczytanych tu porad na pewno wykorzystam w swoim życiu (jak ćwiczenie cierpliwości, wzajemnego szacunku czy bardziej urozmaicone posiłki), ale nie twierdzę, że każdy z elementów tzw. francuskiego stylu przypadł mi do gustu.
Na przykład nacisk na mówienie bonjour czy au revoir już odkąd dziecko wypowiada pierwsze słowa uważam za przesadny.
W książce przytoczona jest historia, w której francuska matka siłą wyciąga z pokoju czteroletnią córkę, która nie chciała dobrowolnie wyjść, żeby pożegnać gości.
Podczas lektury niejednokrotnie odczuwałam, że we francuskim modelu brakuje jakby ciepła i bliskości.
Czasem odnosiłam również wrażenie, że te niezmienne zasady i sztywne ramy pozbawiają życie spontaniczności i radości.
Dlatego myślę, że lektura tej książki jest świetnym materiałem do przemyśleń i wyrobienia sobie własnego zdania na temat tego, co można poprawić w naszym stylu wychowywania dzieci.
Myślę, że znajdziecie w niej wiele wspaniałych inspiracji!
Książka powstała nakładem Wydawnictwa Literackiego i możecie ją kupić m. in. TU :-)
Ta książka mi zewsząd "wyłazi", chyba pora po nią sięgnąć, a rytuał pieczenia w soboty bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMy to pieczenie koniecznie musimy wprowadzić u nas :-)
UsuńSuper recenzja, bardzo mnie zachęciłaś do zakupienia tej książki. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-* i pozdrawiam!
UsuńRecenzja fajnie napisana :)
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam do Nas na konkurs książkowy :)
Dziękuję pięknie :) Na konkurs chętnie wpadnę!
UsuńFajna recenzja, wydaje mi się, że zawsze najlepiej znaleźć złoty środek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Dokłanie tak - złoty środek!
UsuńA mnie ten francuski model przeraża. Nasz maluch 15 miesięczny jest wychowywany w duchu rb troche po amerykańsku :p i nie ma z nim żadnych problemów. Wychodzimy do restauracji bardzo często on niczym francuskie dzieci siedzi w krzesełku i je. Potem ma czas na zabawę, np. W kąciku zabaw. Moim zdaniem zachowanie dziecka w miejscach publicznych warunkuje to czy z nim się w nich bywa od początku jak tylko się urodzi. Tak najlepiej podłapie zdrowe wzorce. A spanie? Chyba nie można dziecka tak od początku do końca dziecka wytresować... hmmm...
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiele zależy również od temperamentu i indywidualnych cech dziecka.
UsuńModel francuski do mnie nie przemawia, ale z książką się zapoznam, może coś jednak z niej zaczerpnę ;) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWarto, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Mnie kilka pomysłów naprawdę przypadło do gustu :-)
UsuńBardzo zachęcająca recenzja i bardzo mądre wnioski :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-*
UsuńU mnie książka przygotowana do czytania na stoliku nocnym .....
OdpowiedzUsuńObymy tylko nie padła ze zmęczenia jak przez ostatnie dni :)
Życzę wytrwałości :-) Choć ostatnio ja też śpię na stojąco... :-D
UsuńCiesze sie, ze tu zajrzalam. W koncu chyba czas siegnac po ta pozycje - ostatecznie moje dzieci sa "polfrancuskie" ;) i czesciowo po francusku chowane, chociaz miksujemy az milo.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej ksiazki, we Francji swego czasu tez o niej pisano.
Z wlasnej perspektywy i obserwacji napisze, ze nie ma chyba klasycznego, jednego "francuskiego" stylu. Inaczej wychowuje kazda grupa spoleczna i etniczna.
Z recenzji domyslam sie, ze ksiazkowy model dotyczy raczej tzw "burzuazji". Ale nie oceniam przed przeczytaniem. Zamawiam na Gwiazdke ;). I dopisuje bloga do "ulubionych".
Aaaaa, strasznie jestem ciekawa Twoich wrażeń!!! W połączeniu z doświadczeniem z "francuskiej ziemi" to mogą być baaardzo cenne spostrzeżenia. Daj znać, jak będziesz "po" :-)
UsuńPozdrawiam!
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń