6/18/2015

Pojemnik na zużyte pieluchy Korbell - test

O tym gadżecie słyszałam wielokrotnie i za każdym razem reagowałam tak samo - ot kolejny niepotrzebny gadżet dla przewrażliwionych rodziców.
Przyznaję jednak, że zapach brudnych pieluszek potrafi skutecznie uprzykrzyć nam życie, więc wcale nie dziwię się tym, którzy szukają w tej kwestii udogodnień.
Wszyscy znajomi, którzy korzystali z tego typu pojemników bardzo to sobie chwalili, dlatego, kiedy pojawiła się możliwość przetestowania tego gadżetu chętnie się zgodziłam.



Nie miałam go przy pierwszej córce i jakoś sobie poradziliśmy bez niego - brudne pieluchy trafiały do kosza, który był wynoszony prawie codziennie. Nikt nie miał ochoty raczyć się tym wątpliwym "aromatem" dłużej, a zwykły kosz na śmieci z klapką zupełnie nie radził sobie z jego ukrywaniem.
"Najgorsze przypadki" przed wyrzuceniem wkładaliśmy do foliowych torebek.
Można więc powiedzieć, że wypracowaliśmy sobie jakąś tam własną strategię radzenia sobie z przykrym zapachem zużytych pieluch, ale trudno ją nazwać łatwą i wygodną.


Mój sceptyczny stosunek do pojemników dedykowanych brudnym pieluchom podyktowany był zwłaszcza jego ceną, a raczej ceną wkładów uzupełniających, które wciąż trzeba dokupować.
W przypadku pojemnika, który przyszło mi testować nie jest z tym wcale źle - jego koszt to około 130 zł z dołączonym workiem, a wkłady uzupełniające kosztują ok. 23 zł/szt. Jeden taki wkład wystarcza na około 240 pieluch - osobiście nie liczyłam, ale używam go od ponad tygodnia i ciągle jest go sporo. Szybka kalkulacja pokazuje, że wyrzucenie pieluchy do kosza Korbell to koszt ok. 10 gr.

Ale po kolei ☺.


Kosz Korbell wygląda jak normalny, gustowny kosz na śmieci.
Łatwo odnajdzie się więc w większości pomieszczeń, również tych nowoczesnych.

Jego sekret polega na pomysłowej i prostej konstrukcji, bez zbędnych "wydziwień" oraz wysokiej jakości wykonania.
Otwieramy go jednym naciśnięciem stopą dolnej klapki i wieko podnosi się do góry, jak w tradycyjnych koszach na śmieci.
Ten różni się jednak tym, że w momencie uniesienia wieka nie ukazuje się nam cały wewnętrzny "asortyment", tylko coś takiego:


Wrzucając pieluchę w miejscu przypominającym prostokąt, klapka ugina się, pielucha wpada do środka, a klapka wraca na swoje miejsce. Ot - cała tajemnica. Ten moment "wrzutu" to jedyny nasz kontakt z nieprzyjemnym zapachem, który chcąc nie chcąc trochę się wówczas wydzieli (jest to jednak dobrze zamaskowane, bo worki są delikatnie perfumowane).
Istnieje możliwość zablokowania tej pokrywy no przed dostępem dla dziecka (pokrętło) - co może się przydać, jeśli mamy w domu ciekawskiego przedszkolaka :)

Z zamkniętego kosza nie wydzielają się żadne zapachy. Wieko jest szczelne (ma uszczelkę), samozamykająca się klapka również.

Bardzo podoba mi się sposób na pozbywanie się śmieci - otwieramy dolną część kosza, przy pomocy "nożyka" umieszczonego na drzwiczkach odcinamy fragment worka, który chcemy wyrzucić, zawiązujemy go i gotowe. Teraz jeszcze musimy tylko zawiązać supełek na końcu pozostawionej folii tworząc z niej nowy worek na pieluchy).
Prawda, że proste?


Gdy nadejdzie upragniony moment odpieluchowania naszego szkraba, kosz Korbell może służyć nam, jako zwyczajny kosz na śmieci - np.łazienkowy.  Wtedy wystarczy tylko założyć do niego zwykły worek i zdjąć część blokującą przykre zapachy z opadającą klapką.

Tak się zastanawiam, czy taki pojemnik spełniałby swoją funkcję, gdybyśmy założyli do niego standardowy worek na śmieci zamiast firmowego wkładu?
Jeszcze tego nie próbowałam, bo ciągle korzystam z pierwszego, ale jak się skończy zapas, koniecznie muszę to sprawdzić.

A wspominałam, że foliowe wkłady są biodegradowalne? Ta właściwość zapewne spodoba się eko-rodzicom.

Po kilkudniowym użytkowaniu muszę przyznać, że taki kosz bardzo ułatwia życie i naprawdę się przydaje (choć oczywiście nie jest niezbędny) - no cóż, jak to mawiają, "tylko krowa nie zmienia zdania" :). 
Temat nieprzyjemnego zapachu pieluch dobiegającego niekiedy z kuchennego kosza został w końcu wyeliminowany, a pieluchy wyrzucamy co 2-3 dni. 


Na koniec zestawienie najważniejszych cech kosza Korbell:


Jeśli chcecie zainwestować w taki gadżet, to teraz jest dobra okazja.
W SMYK MEGASTORE można go kupić w bardzo dobrej cenie :) 
Promocja trwa do 28.06.
Szczegóły tu - KLIK.

Można go również kupić przez internet - TU.



3 komentarze:

  1. My mamy tajemny schowek na zużyte pieluszki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wyrzucam każdą pieluszkę do woreczka foliowego zwykłego, okrecam woreczek albo zawiązuje i wyrzucam do kosza w kuchni.Nic nie śmierdzi, tanio i bez drogich gadżetów. Taniej kupić woreczki jednorazowe niż ten kosz.

    Moim zdaniem zbędny gadżet i kolejne dojenie kasy od mlodych naiwnych rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tym, choć fakt, kiedyś myślałam podobnie. Generalnie oszalałabym, gdybym każdą pieluchę musiała wkładać do woreczka foliowego, to daje ponad 2500 woreczków rocznie... Ten kosz to wydatek rzędu 99 zł, jeden wkład na 2 miesiące dają gratis, kolejnych nigdy nie kupiłam, bo z powodzeniem stosuję zwykłe worki do kosza. Nic nie śmierdzi, kosz stoi w toalecie i jednocześnie jest tam koszem na inne odpadki higieniczne. To genialne rozwiązanie i polecam je każdemu. Jednorazowy wydatek rzędu 100 zł i koniec z problemem pieluszkowym, a do tego bardzo dobrze prezentuje sięw łazience i zawsze może pełnić funkcję dobrego, szczelnego kosza, nawet po odpieluchowaniu malców.

      Usuń

Copyright © 2016 Maluszkowe inspiracje , Blogger