Nie od dziś wiadomo, że wydawnictwo Zakamarki wydaje niezwykłe książki.
Praktycznie każdą ich pozycję "biorę w ciemno" i jeszcze nigdy się nie zawiodłam.
W "zakamarkach" tego wydawnictwa znajdziecie masę wartościowych książek, dopracowanych w każdym calu i jedynych w swoim rodzaju.
Jeśli chcecie znaleźć cenione pozycje literatury szwedzkiej zarówno dla młodszych, jak i starszych dzieci - to zdecydowanie tu.
Niedawno ukazało się 3 fantastyczne nowości "Zakamarków", zresztą sami zobaczcie :)
Na początek coś dla najmłodszych czytelników - "Lubię Leosia" Piji Lindenbaum, czy może raczej "Dzidziuś", bo właśnie tak nazywa tę książkę moja najmłodsza pociecha.
22-miesięczna Eliza wprost za nią przepada - upatrzyła sobie Leosia i na każdej stronie pokazuje go krzycząc "Dzidziuś!"
Książka zawiera niewiele słów, ale nawet przy tak oszczędnej treści autorce udało się stworzyć świetną pozycję dla najmłodszych o zazdrości.
Trudno rozmawiać o emocjach i uczuciach z 2-latkami, więc taka książka zdecydowanie nam w tym pomoże. Jest zabawna, dynamiczna i "nieprzegadana". Ma również wymowne ilustracje, które dzieci śledzą z ogromnym zainteresowaniem. Książka jest na tyle ciekawa, że chętnie do jej czytania przyłącza się nawet moja 4-latka. Po prostu temat zazdrości jest dotyczy nas bez względu na wiek.
Książki Piji Lindenbaum są jedyne w swoim rodzaju, a jej poziom rozumienia dziecięcych emocji jest doprawdy niezwykły - polecam też moją wcześniejszą recenzję jej książki "Pobawimy się?"
Kolejna książka "Liczymy na spacerze" to fantastyczna pozycja wprowadzająca dzieci w zagadnienia matematyczne. Co więcej, ta książka robi to bardzo umiejętnie, bo jakże łatwo zepsuć magię tej królowej nauk. Wprowadzając żmudne, nudne liczenie, nie sposób zobaczyć jej atrakcyjności i zainteresować się zgłębianiem tego niezwykle ciekawego obszaru nauki.
Tu matematyka jest zabawą. Właściwie czytając ją i bawiąc się w zaproponowany tu sposób fundujemy sobie fantastyczną rozrywkę, bardzo urozmaiconą i jednocześnie przy okazji rozwijamy u naszych pociech wiele nowych umiejętności.
Z tą książką będziemy liczyć znalezione po drodze skarby, liczyć chmury, ukrywać kamyki po liściami i liczyć ile zostało, mierzyć długości dżdżownic po deszczu, rzucać kasztanami do celu, stworzyć włąsnoręcznie bierki z gałęzi czy rysować na śniegu figury.
Znajdziemy tu inspiracje na każdą porę roku.
Znakomity szwedzki klimat, który widać tu na każdym kroku, zainteresowanie dzieci tym, co nas otacza, wykorzystywanie elementów przyrody do codziennych zabaw - naprawdę wartościowa pozycja.
Ostatnia z "zakamarkowych" nowości to "Sam w domu" Lotty Olsson. Urocza opowieść o orzesznicy i mrówkojadzie - nie mylić z filmowym Kevinem, bo to zupełnie inny rodzaj rozrywki.
Jest to kolejna historia tej dwójki przyjaciół, ale dla nas pierwsza. Wcześniejsze pozycje skierowane są raczej do starszych dzieci, tę można czytać już z 4-latkami.
Tęsknota, uczucie porzucenia i sporo zabawy, tak krótko można opisać tę książkę.
Nie sposób nie polubić głównych bohaterów, a gdy czujemy do kogoś sympatię, tym łatwiej wczuć się nam w przeżywane przez niego emocje.
Orzesznica nieco matkuje mrówkojadowi, któy zachowuje się trochę jak duże dziecko. Bez niej czuje się zupełnie bezradny i nie lubi się z nią rozstawać. I dopóki taki stan rzeczy odpowiadał obu stronom, dopóty wszystko układało się dobrze. Do czasu, gdy orzesznica postanowiła wybrać się na kurs i zostawiła mrówkojada samego w mieszkaniu. Niby nic, a dla niego było to równoznaczne z końcem świata. Zaczęło się więc wielkie użalanie :) Ale jak tu wycisnąć łzy, gdy jak na złość same się nie pojawiają? No przecież - jest cebula! Dzięki niej pokaże orzesznicy, jak wielką przykrość zrobiłą mu wychodząc na ten kurs.
Nie przypomina wam to czegoś? Jak często nasze pociechy korzystają z takich chwytów? I te wielkie żale z byle powodu, trochę "na pokaz", żeby wzbudzić naszą litość? Tak, tak, perypetie tej dwójki przyjaciół doskonale pasują do codzienności wielu z nas :)
A może by tak to użalanie zamienić w coś pożytecznego i przygotować niespodziankę na powrót ukochanej osoby?
Myślę, że dzięki tej lekturze, nasze dzieciaki zdadzą sobie z tego sprawę:)
I jak wam się podobają te propozycje?
Nam BARDZO!
Oczywiście, że podobają się. Bardzo!:) Zakamarki = dobra lektura.
OdpowiedzUsuńSuper ! właśnie dlatego warto się zastanowić na czym oszczędzić a na czym nie ! :-)
OdpowiedzUsuńMi podobają się bardzo. Tosia po książki z Zakamarków sięga niestety niezbyt chętnie.
OdpowiedzUsuń