Ta książka bardzo mnie poruszyła. To opowieść o utracie kogoś bardzo bliskiego, o pustce i małym chłopcu, który na swój własny sposób postanawia się z tym uporać. Dziś właśnie tę historię chciałabym wam pokazać, bo to jedna z najpiękniejszych książek o przemijaniu, jakie kiedykolwiek czytałam.
"Dom babci" to książka, gdzie pierwsze skrzypce grają ilustracje. Pada tu niewiele słów, a jednak
niczego więcej nie potrzeba, żeby przekazać to, co najważniejsze. Bez trudu dostrzeżemy ogromną miłość chłopca do babci i bliskość, jaka ich łączy. Znakomicie też przedstawiono tu temat przemijania - babcia jest coraz starsza, słabsza i pewnego dnia znika.
Chłopiec nie może się tym pogodzić, przecież babcia obiecała mu, że zbuduje kiedyś wspaniały dom, tylko dla nich. Co teraz? Żeby uporać się z ogromną stratą, chłopiec ucieka w sferę marzeń. Zamiast bezczynnie siedzieć, bierze się do pracy i sam z różnych materiałów tworzy postać swojej babci. Figura, którą stworzył nagle ożywa i zabiera chłopca w niezwykłą podróż. Znowu może poczuć emocje, jakie towarzyszyły ich wspólnym wieczorom, wtedy, przy kominku, gdy babcia snuła swoje opowieści. Teraz wspólnie mogą ponownie odwiedzić tamte miejsca i może nawet spełnić to największe marzenie. Co za szczęście!
Do tej książki mam bardzo osobisty stosunek. Opowiada o stracie, którą i ja niedawno przeżyłam. O niezwykłej osobie, która na zawsze pozostanie w moim sercu i o szczególnej więzi, jaka mnie z nią łączyła. Dlatego doskonale rozumiem tego chłopca. Tę jego gorliwą potrzebę zachowania wspomnień, przeżycia ponownie tych wspaniałych chwil i spełnienia największego marzenia. Taki stan, gdy każdy przedmiot przypomina ci o tej stracie i przenosi w czasie, każdy musi przeżyć na swój własny sposób. Bohater książki ucieka do swojej dziecięcej wyobraźni i z jej pomocą spełnia obietnicę babci.
To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych opowiadań o śmierci i przemijaniu dla dzieci.
Inna przepiękna pozycja, którą również bardzo wam polecam to -> "W pogoni za życiem".
"Dom babci" / Ross Montgomery, David Litchfield
Śmierć mojej babci była najgorszym doświadczeniem mojego życia... Nie wiem, czy dałabym radę przeczytać tę książkę. Czas od prawie 7 lat nie uleczył ran i boli mnie to tak samo mocno. Myślę nad tym, by wpleść ten temat w którąś z moich książek w ramach "terapii" dla samej siebie... Może kiedyś się odważę i temu podołam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIza, rozumiem... Czytając książkę i pisząc tę recenzję trudno było mi powstrzymać łzy :( Bardzo ciekawy pomysł z tą terapią. Ściskam!
UsuńWydaje mi się, że mimo wszystko lepiej samemu sobie radzić ze stratą bliskiej osoby, niż wystawiać swoje emocje na próbę. Ja np. takich rzeczy czytać nie mogę, bo od razu chce mi się płakać. Strasznie rozgrzebuje to rany i wiem, że z czasem powinno być lepiej, ale chyba nie w moim przypadku...
OdpowiedzUsuń