Kilka tygodni temu początkujące wydawnictwo zwróciło się do mnie z prośbą o objęcie patronatem ich pierwszej książki dla dzieci. Jak zawsze przed podjęciem decyzji poprosiłam o szczegóły, okładkę i próbkę treści. Otrzymałam informację, że autorką ilustracji jest Aleksandra Kucharska - Cybuch, której kreskę bardzo cenię, szczególnie z baśni wydanych nakładem jednego z moich ulubionych wydawnictw - Media Rodzina. Dostałam też plik z tekstem książki, który wydał mi się całkiem sympatyczny, jak na książeczkę dla maluchów, choć - jak wówczas mniemałam - jeszcze nie przeszedł korekty i redakcji. Zdaję sobie sprawę jak niełatwo wybić się na rynku wydawniczym, więc postanowiłam zaryzykować (nie widząc okładki) i objąć książkę patronatem. I jak się okazało, popełniłam błąd.
Książka trafiła w moje ręce kilka dni temu i od razu wywołała u mnie mieszane uczucia. Książeczka przypomina 16-kartkowy zeszyt w miękkiej oprawie (liczy 26 stron), a okładkę z uroczą ilustracją pani Oli szpeci brzydki, czerwony napis. Muszę przyznać, że już wtedy poważnie się zaniepokoiłam i od razu zaczęłam czytać książkę (podobno nie powinno się "oceniać książki po okładce"). Niestety, w środku było tylko gorzej. Na każdej stronie aż roi się od błędów - stylistycznych, ortograficznych i interpunkcyjnych. Nie ma ani jednej bezbłędnej strony, w czasie pierwszej lektury naliczyłam ok. 60 błędów. Przypominam, że książka liczy 26 stron, więc ta liczba całkowicie dyskwalifikuje tę pozycję w moich oczach.
Napisałam do wydawcy, dzieląc się z nim wszystkimi moimi spostrzeżeniami i wątpliwościami i rezygnując z patronowania tej pozycji.
Szczerze mówiąc, myślałam, że nastąpił jakiś okrutny błąd i przypadkowo wydano złą wersję książki - okazało się jednak, że jest gorzej niż myślałam, bo wydawca widzi to zupełnie inaczej - podziękował za uwagi i zapewnił, że uwzględni je w kolejnym wydaniu lub dodruku, nie dostrzegając zupełnie skali problemu. Napisałam wydawcy, że publikacja z taką ilością błędów, tak niechlujnie wydana w ogóle nie powinna trafić do sprzedaży, bo nie zasługuje nawet na to, żeby nazywać ją książką. Najwyraźniej jednak mój apel zupełnie nie przekonał wydawcy, bo książka jest już dostępna w księgarniach internetowych.
No cóż, dla mnie jest to nauczka, żeby nie ufać wydawnictwom bez żadnego dorobku i żeby - bardziej słuchać mojej intuicji. Nie miałam pojęcia, że coś takiego może mieć miejsce, a 26-stronicowa książka w miękkiej okładce z ponad 60 błędami różnego kalibru będzie sprzedawana za - 28 zł (!) - przynajmniej taka cena widnieje na okładce. Co więcej wydawnictwo na swojej stronie zapewnia:
W Manufakturze Słów do każdej publikacji podchodzimy indywidualnie. Tak jak w dawnej manufakturze rzemieślnik wykonywał samodzielnie dany przedmiot, tak my każdą książkę od początku do końca tworzymy z pasją. Dzięki temu ma własny, niepowtarzalny charakter.Zdecydowanie nie polecam tej pozycji, nawet mimo pięknych ilustracji Aleksandry Kucharskiej-Cybuch (bo możecie zapoznać się z nimi w wielu innych fantastycznych książkach).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz